Skała Agata i Szczyt Łysica 614 m n.p.m. – najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich. Najkrótszy i najłatwiejszy szlak turystyczny na górę Łysicę w Górach Świętokrzyskich. Aby wejść ze Świętej Katarzyny na Łysicę, trzeba zakupić bilet do Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Mapa szlaku ze Świętej Katarzyny na Łysicę.
Żółty szlak: Klimczok – Błatnia (1 godzina 35 minut + dojście na Klimczok) Przyjemna trasa poprowadzona leśną ścieżką z Klimczoka. W trakcie wędrówki wydatnie obniżamy wysokość bo Klimczok to 1117 m n.p.m., a Błatnia to góra o wysokości 917 m n.p.m. Powrót też nie powinien nastręczyć problemów.
Najkrótszy zielony szlak z Kuźnic zajmie na około 45 minut. Warto zrobić sobie pętelkę i wejść na szlak przy ostatnim parkingu na Nosal, a zejść przy stacji kolejki na Kasprowy. Szlak na Nosal w dwie strony zajmie nam wtedy 1,5-2 godzin. Czy trasa na Nosal jest trudna? Zdecydowanie nie, zatem na Nosal można iść śmiało z dzieckiem.
1. Kasprowy wierch jest jednym z najwyższych szczytów w Tatrach, a jego wysokość to 1987 metrów. Jest zbudowany ze skał krystalicznych w przeciwieństwie do wielu okolicznych gór, które mają charakter osadowy. Należy do wyspy krystalicznej Goryczkowej i od wielu lat niezmiennie stanowi symbol Tatr. Byłem tu 08.02.2023. 2.
Opis obiektu. Kasprowy Wierch - Kolej Linowa Gąsienicowa (krzesełkowy) Zakopane , Kasprowy Wierch, tel. (0-18) 201-45-10. czynny: 9.00 - 15.00 (grudzień-styczeń), 9.00 - 16.00 (luty), 9.00 - 17.00 (marzec-maj) Lokalizacja: północno - wschodni stok Kasprowego Wierchu. Długość i różnica wzniesień: 1156/350 m Przepustowość: 2400 os
. Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 22:24 Nie 0 0 pumpernikiel odpowiedział(a) o 22:24 dla takich frajerow jest calkiem drogo 0 0 Kacunia odpowiedział(a) o 22:25 nie;p 0 0 I ♥ Zmierzch ! < 3 odpowiedział(a) o 22:26 wee. nie !xd 0 0 Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Tym razem coś praktycznie dla każdego. Dwa bardzo fajne, popularne i stosunkowo łatwe to odwiedzenia miejsca w Tatrach: Kasprowy Wierch oraz Czarny Staw Gąsienicowy. Jak wyglądają zimą i czego można spodziewać się w takich warunkach? Kasprowy Wierch był dla mnie początkiem zimowej przygody z Tatry. Dobrze pamiętam, jak około 4 lat temu, już po zdobyciu pierwszych doświadczeń na Gorcach, Beskidzie Śląskim i Żywieckim, miałem ochotę sprawdzić, jak to jest chodzić po Tatrach zimą. Czy to faktycznie takie ekstremum, jak straszą media i niektórzy znajomi, czy wręcz przeciwnie – to też jest dla „zwykłych” ludzi i przy odrobinie dobrego przygotowania można się fajnie i bezpiecznie bawić? To wtedy po raz pierwszy miałem na nogach raki, choć czekan nadal kojarzył mi się z taką nieco dziwną siekierą do rąbania w lodzie na prawie pionowych ścianach. Tamtego dnia szczyt zdobyliśmy bez problemu, a ja na dobre zakochałem się w wysokich, ośnieżonych szczytach. Od tego czasu, zimą w Tatrach byłem już pewnie kolejnych 30 razy. Wiele z tych wycieczek obejmowało wejście na Kasprowy albo podejście nad zamarzniętą taflę Czarnego Stawu Gąsienicowego. Zawsze chętnie tam wracam, a ponieważ parę dni temu, przy okazji wycieczki na Żółtą Turnię i Żółtą Przełęcz zrobiłem to ponownie, stwierdziłem, że może warto napisać jakiś osobny tekst poświęcony obu tym miejscom. Czarny Staw i Kasprowy Wierch zimą – co trzeba wiedzieć i jak się przygotować Kasprowy Wierch To zdecydowanie jeden z najbardziej rozpoznawalnych i cieszących się największą popularnością polskich szczytów. Mierząca 1987 metrów góra leży blisko granicy Tatr Wysokich i Zachodnich, oferując bardzo ciekawe widoki na oba pasma. Od 1936 roku na Kasprowym działa kolejka linowa, którą można dostać się na szczyt z pobliskich Kuźnic. Zimą, na zboczach góry funkcjonują też dwa wyciągi narciarskie z dobrze przygotowanymi stokami. Ta infrastruktura na pewno ma spory wpływ na popularność Kasprowego Wierchu. Wadą jest natomiast spora komercjalizacja miejsca. Przy dobrej pogodzie, w ciągu dnia wierzchołek spokojnie może odwiedzić ponad 1000 osób. Czarny Staw Gąsienicowy Leżący w Dolinie Gąsienicowej Czarny Staw jest jednym z największych tatrzańskich jezior w polskiej części gór. Znajduje się na wysokości 1624 metry, ma ponad pół kilometra długości oraz, w najniższym miejscu, 51 metrów głębokości. Staw wciśnięty jest pomiędzy strome ściany Kościelca oraz nieco łagodniejsze zbocza Żółtej Turni. Na południu świetnie widać też kawałek słynnej Orlej Perci, szczególnie okolice Koziego Wierchu oraz Granatów. Zimą tafla Czarnego Stawu Gąsienicowego na wiele miesięcy pokrywa się grubą warstwą lodu, co sprawia, że można bezpiecznie spacerować po jego powierzchni. I praktycznie każdy, kto przychodzi tam w zimie, chętnie z tej możliwości korzysta. Szlaki Na Kasprowy Wierch dostać można się na wiele sposobów. Pomijając wjazd kolejką, mamy do dyspozycji: zielony szlak z Kuźnic (około 3:15h marszu i niemal 1000 metrów pod górę)żółty szlak z Hali Gąsienicowej (około 1:40h i 500 metrów przewyższenia, choć jeśli nie śpimy w tamtejszym schronisku, to będzie trzeba też tam dojść, co w zależności od wybranej trasy zajmie kolejne 2 – 2,5 godziny i będzie wymagać podejścia dodatkowych 500 – 600 metrów)czerwony szlak od Przełęczy pod Kopą Kondracką (1:45h oraz około 340 metrów podejść. Zimą ten szlak jest dość trudny i niebezpieczny. Wymaga również dojścia na samą przełęcz, co z Kuźnic zajmuje około 3 godzin i wymaga podejścia około 850 metrów)czerwony szlak od południowego wschodu (to już opcja z dokładaniem sobie drogi, zimą raczej pozbawiona sensu, bo nawet jeśli chcieliśmy iść najpierw na dość trudną Świnicę, to pewnie zrobimy to właśnie przez Kasprowy, a nie od zagrożonej lawinami Świnickiej Przełęczy)żółty szlak przez Dolinę Cichą Liptowską (prowadzący od Słowacji, jednak w myśl obecnie obowiązujących przepisów, zimą nie można nim wchodzić na Kasprowy) Wariantów jest więc sporo, choć tak na dobrą sprawę, największy sens mają pierwsze dwa. Moim zdaniem, najlepszą opcją jest wejście od Hali Gąsienicowej i zejście bezpośrednio do Kuźnic (lub w odwrotnym kierunku). W ten sposób nie dokładamy sobie zbyt wiele czasu ani trudności, a unikamy powtarzania tej samy trasy dwukrotnie. Dla Czarnego Stawu wybór jest o wiele bardziej ograniczony. Do dyspozycji jest tylko jeden szlak, koloru niebieskiego, który prowadzi nad jezioro od Hali Gąsienicowej. Przejście nim zajmuje około 30-40 minut i wiąże się z podejściem około 150 metrów pod górę. Oczywiście, najpierw trzeba dostać się na samą halę i teraz przyjrzymy się jeszcze prowadzącym tu szlakom. Wybór jest nastepujący: żółty z Kuźnic przez Dolinę Jaworzynkę, na Przełęcz Między Kopami, a następnie niebieski na Halę Gąsienicową (około 2:15h, 560 metrów w górę)niebieski z Kuźnic przez Boczań i Przełęcz Między Kopami (bardzo podobny czas i ilość przewyższeń po drodze)czarny z Brzezin (niecałe 2 godziny, około 500 metrów pod górę) Jak widać, najłatwiejszą (choć nieznacznie) opcją jest szlak czarny. To również on uchodzi zimą za najbezpieczniejszy. Chodzić nim można nawet przy wysokich poziomach zagrożenia lawinowego. Sporą popularnością cieszy się również podejście niebieskim szlakiem przez Boczań. Ono także jest dość bezpieczne, a do tego zapewnia najciekawsze widoki podczas wędrówki. Zimą nie zaleca się natomiast chodzenia żółtym szlakiem przez Jaworzynkę. Z grzbietu, pod którym prowadzi szlak, często schodzą lawiny, więc jeśli obowiązuje cokolwiek wyższego niż 1 stopień zagrożenia, lepiej wybrać inną trasę. Dojazd do szlaków Pominę tu kwestię dostania się do Zakopanego. Są liczne autobusy, pociągi, a sporo ludzie jeździ też własnymi samochodami. Wszystko zależeć będzie od tego skąd kto rusza i na jak długo chce zostać w górach. Dla zmotoryzowanych, w okolicach szlaków znajdują się parkingi, z reguły płatne około 20 – 30 złotych za całą dobę. W przypadku Brzezin jest to bezpośrednio przy wejściu na szlak, natomiast dla Kuźnic – nieco dalej, około 15 minut marszu od dolnej stacji kolejki linowej. Osoby dojeżdżające komunikacją publiczną albo po prostu preferujące dojazd pod szlaki transportem zbiorowym (co jest na przykład o wiele tańsze) do dyspozycji mają gęstą sieć prywatnych połączeń. Najlepiej w tym przypadku zacząć z zakopiańskiego dworca. Busiki jeżdżą średnio co kilkanaście minut, od wczesnego poranka (około 7:00, czasem wcześniej, czasem później – bez sztywnych reguł) do jeszcze paru godzin po zachodzie słońca. Chcąc jechać do Brzezin należy wsiąść do pojazdu z tabliczką „Morskie Oko”, startującego ze stanowiska po prawej stronie przy wyjeździe z dworca. Cena za przejazd (stan na styczeń 2020) wynosi 5 zł. Za 3 zł dostaniemy się natomiast do Kuźnic. Tylko uwaga: te busy nie jeżdżą z terenu dworca, lecz przystanku położonego około 200 metrów na zachód od niego, za rondem. W razie problemów, każdy kierowca na pewno wskaże drogę do odpowiedniego miejsca. Warunki i bezpieczeństwo Tutaj bardzo dużo zależy od konkretnego dnia. W Tatrach zimą zmienność warunków jest bardzo duża i niemal codziennie są one nieco inne. Jednego dnia możemy mieć piękną pogodę i wygodne, świetnie przetarte szlaki, a kilka dni później w tym samym miejscu potrafi zalegać pół metra świeżego śniegu, przez który praktycznie nie będzie dało się przebrnąć. Podejmując decyzję o wyjściu na szlak, dobrze jest najpierw sprawdzić prognozę pogody oraz komunikaty podawane przez TOPR. Znajdują się w nich informacje o aktualnym stopniu zagrożenia lawinowego, stanie pokrywy śnieżnej oraz innych czynnikach mogących wpływać na bezpieczeństwo turystów. Z kolei dobra (typowo górska) prognoza pogody pozwoli sprawdzić, jakiej temperatury można spodziewać się u góry, jak mocno będzie wiało (a potrafi i 10 razy mocniej niż na dole) oraz czy chmury danego dnia przesłonią widoki na inne szczyty, czy będzie można podziwiać piękne, zimowe panoramy. Jednym z największych zimowych zagrożeń w Tatrach są lawiny. To potężny żywioł, który niemal co roku pochłania tu kilka ludzkich żyć. Bądźmy jednak szczerzy – jak ktoś dopiero zaczyna swoją zimową przygodę z górami, to o lawinach zbyt wiele nie wie. Najlepszą opcją jest więc dokładnie czytać komunikaty TOPR-u i starać się dostosować do nich swoje plany. Ja osobiście nie polecałbym wybierać się na opisywaną tu wycieczkę przy czymś wyższym niż 2 stopień zagrożenia. Choć tak na prawdę, to pełnej gwarancji bezpieczeństwa nigdy nie będzie. Jest śnieg – może zejść lawina! Śmiertelne wypadki zdarzały się już nawet przy pierwszym, najniższym stopniu zagrożenia. Osobiście, zimą unikam również niskich chmur. Chodzenie w gęstej mgle po zasypanym szlaku sprawia, że nietrudno jest pomylić drogę. Kiedyś taka sytuacja przytrafiła mi się przy schodzeniu z Zawratu – przyszły chmury, widoczność spadła po paru metrów, a ja nie byłem w stanie odróżnić nawet śniegu od nieba. Wszystko dookoła było kompletnie białe. Kolejnym ważnym aspektem bezpieczeństwa jest pilnowanie czasu. Zimowe dni są krótkie, a warunki na szlakach bywają cięższe niż latem. Dobrze jest więc zacząć wędrówkę możliwie wcześnie (nawet przed świtem) i co jakiś czas weryfikować swoje postępy na trasie względem założonego planu. Sprzęt i wyposażenie Zacznijmy od tego, co nakazuje zdrowy rozsądek. Zimą w górach jest dość… zimo, więc należy ubrać się odpowiednio do panujących warunków. Przy czym, jak już można domyślić się z rzeczy opisanych powyżej, informacji o tych warunkach raczej nie należy czerpać z wyszukania w Google frazy „pogoda Zakopane” – na szczytach zawsze będzie o wiele chłodniej i bardziej wietrznie. Bez zagłębiania się w detale i wysyłania kogokolwiek na zakupy do specjalistycznych sklepów, napiszę do prostu, że dobrze jest mieć ubranie, które pozwoli nam komfortowo poruszać się (oraz robić przerwy!) przy temperaturach rzędu -15 lub -20 stopni. Dobrze również, jeśli to ubranie nie przemoknie od razu po kontakcie z mokrym śniegiem. Z typowo zimowego sprzętu, konieczne będą stuptuty, czyli ochraniacze na buty i dolne części nogawek, a także raki bądź raczki. Żadne nakładki antypoślizgowe – one wiele nie dają i później tylko leżą gdzieś porozwalane na szlakach. Owszem, są takie dni, że pokrywa śnieżna pozwala wchodzić nawet na dwutysięczniki w „nieuzbrojonych” butach, ale to są wyjątki. Przeważnie jest mniej lub bardziej ślisko, więc raki bądź raczki muszą być. Jeśli ktoś nie chce kupować swoich, to może wypożyczyć w cenie około 15 – 20 zł / doba. W Zakopanem czy nawet samych Kuźnicach jest wiele miejsc, które użyczają sprzętu zimowego. Kwestia czakana oraz kasku. Owszem, potrafiłbym znaleźć uzasadnienie, by mieć je ze sobą. Zimowe podejście zielonym szlakiem z Kuźnic ma jeden taki mniej fajny fragment, gdzie przy złych warunkach i braku uwagi można by zlecieć w dół. Wtedy czekan byłby przydatny. Kask też nigdy nie zaszkodzi. Ale bądźmy szczerzy – większość idących na Kasprowy czy nad Czarny Staw ludzi tego sprzętu nie ma (no chyba, że z tych miejsc idą jeszcze dalej, ale to już inna sytuacja). Więc pewnie spokojnie damy sobie radę bez. Ważna jest natomiast latarka. Porządna, sprawdzona czołówka z pełną baterią. Nigdy nie wiadomo, co się stanie, a bez światła po zmroku będzie nam ciężko. Sam zabieram swoją absolutnie zawsze, gdy wybieram się poza miasto. Nawet na proste, beskidzkie szlaki, które wiem, że przejdę w maksymalnie 3-4 godziny. Przydatne będą również okulary przeciwsłoneczne oraz krem z filtrem UV. Może i w górach jest zimno, ale w pełnym białego śniegu terenie słońce potrafi niezłe przypiec. No i oczywiście odpowiednie ilości jedzenia i picia, ale myślę, że o tym wiedzą już nawet bardzo początkujący turyści. Relacja z zimowej wycieczki nad Czarny Staw Gąsienicowy i na Kasprowy Wierch Dojazd Do Zakopanego dostaję się autobusem startującym z krakowskiego dworca o 4:40. Jest wtorek, więc na pokładzie było niemal pusto. Wczesna pora sprawiła również, że obyło się bez jakichkolwiek korków przy wyjeździe z miasta oraz na Zakopiance. Pod Tatrami byłem więc już niecałe dwie godziny później. Po opuszczeniu pojazdu udałem się na pobliski przystanek, z którego startują prywatne busiki do Kuźnic. Myślałem, że na pierwszy kurs przyjdzie mi trochę poczekać, jednak pojazd już stał, a środku siedziało parę osób. Wsiadam, chwilę czekam i później ruszamy w kilkukilometrową podróż pod dolną stację kolejki na Kasprowy Wierch. Przez Boczań na Halę Gąsienicową W Kuźnicach jestem niemal równo o 7-mej. Zimą o tej porze nie działa jeszcze punkt poboru opłat za wstęp do parku, więc po prostu mijam kasę i wchodzę na szlak. Na Halę Gąsienicową postanawiam iść niebieskim szlakiem przez Boczań. To bezpieczniejsza trasa, choć tak na prawdę, nie ma dziś większego znaczenia. Jest lawinowa „jedynka” i dobra pogoda, więc na szlaku przez Jaworzynkę też będzie dziś sporo ludzi. Początkowo niebieski szlak prowadzi razem z oznaczoną na zielono trasą na Nosal – dość niski i łatwy szczyt z fajnym widokiem na Giewont, Kuźnice i Zakopane. Dla mnie Nosal był pierwszym wierzchołkiem jaki w ogóle zdobyłem na terenie Tatr. Kawałek po przejściu nad płynącym przez Kuźnice potokiem Bystra, szlak wchodzi do lasu i zaczyna piąć się do góry. Nic szczególnie stromego, ale jak człowiek jest jeszcze nie rozgrzany, to zadyszka może pojawić się dość szybko. Po około 10 minutach docieram do rozdroża. Zielony szlak idzie prosto, niebieski odbija na południe, ku Hali Gąsienicowej. Skręcam i kontynuuję podejście. Niewiele się zmienia – nadal idę pod górkę, a las dookoła przesłania wszelkie widoki. W końcu dochodzę do ostrego zakrętu. Las jest tu nieco rzadszy, więc jeśli kogoś zmęczyło podejście, może się na chwilę zatrzymać i pooglądać choćby pobliski Giewont, który z tej perspektywy przypomina wąską, bardzo stromą piramidę. Za zakrętem ścieżka przez chwilę jest łagodniejsza, choć po kilku minutach ponownie zaczyna się wznosić. Od tego momentu las robi się coraz rzadszy, a po kolejnych kilkunastu minutach na dobre wychodzę spośród drzew. Czeka mnie teraz dość atrakcyjne widokowo przejście przez grzbiet Skupniów Upłaz. Zalesiona część szlaku przez Boczań. Rzut okiem za siebie chwilę po wyjściu z lasu. Na horyzoncie Babia Góra w promieniach porannego słońca. Szlak delikatnie wspina się w stronę Przełęczy Między Kopami. Przede mną jeszcze jakieś pół kilometra ścieżki z widokiem na Wielką Królową Kopę, a następnie delikatny skręt w prawo i podejście w poprzek zbocza Kopy na szeroką przełęcz pomiędzy nią a sąsiednią Małą Królową Kopą. Przejście przez Skupniów Upłaz z widokiem na Wielką Królową Kopę. Ostatni odcinek przed wejściem na Przełęcz Między Kopami. Na przełęczy szlaki niebieski i żółty łączą się. Zostaje tylko kolor niebieski, prowadzący na Halę Gąsienicową oraz pod popularne schronisko PTTK Murowaniec. Przełęcz Między Kopami. W tle Giewont (na środku) oraz fragment Czerwonych Wierchów (po lewej). Dalszy odcinek nie wymaga ode mnie zbyt wiele wysiłku. Najpierw zaliczam chwilę bardzo łagodnego podejścia na Królową Rówień (te wszystkie nazwy pochodzą od dawnego właściciela tych terenów, który nosił nazwisko Król), a później przez płaski, otwarty teren Równi schodzę w kierunku Hali Gąsienicowej. To tu po raz pierwszy mam okazję zachwycać się widokiem ośnieżonych wierzchołków Tatr Wysokich. Królowa Rówień – widok na Tatry Wysokie. Pod koniec Równi szlak robi się trochę bardziej stromy i przez krótki, leśny odcinek sprowadza mnie na Halę Gąsienicową. Gdy ponownie wychodzę spomiędzy drzew, moim oczom ukazuje się szeroka panorama szczytów wznoszących się jakieś 2-3 kilometry na południe stąd. Zdaniem wielu, jest to jeden z najpiękniejszych widoków, jakie można oglądać w polskich Tatrach. Sam nie do końca się zgadzam – wolę jednak patrzeć na świat ze szczytów, choć nie sposób odmówić temu krajobrazowi uroku. Widoki z Hali Gąsienicowej (część po lewej stronie). Widoki z Hali Gąsienicowej (część po prawej stronie). Po wejściu na halę, niebieski szlak rozdziela się na dwie wersje. Jedna prowadzi jeszcze kawałek w dół, pod Murowaniec, druga robi skrót omijający to popularne schronisko. Sam wybieram pierwszą wersję, choć później i tak nawet nie zatrzymuję się pod budynkiem, lecz od razu ruszam dalej. Schronisko PTTK Murowaniec (czynne cały rok, również zimą). Zimą nad Czarny Staw Gąsienicowy – niebieski szlak Jakieś 100 metrów na zachód od schroniska znajduje się skrzyżowanie szlaków niebieskiego i żółtego. Pierwszym dotrę nad Czarny Staw Gąsienicowy (albo z powrotem do Kuźnic), drugim – w zależności od kierunku – na Kasprowy Wierch lub przełęcz Krzyżne. Skrzyżowanie szlaków do Czarnego Stawu i na Kasprowy Wierch. Najpierw chcę ruszyć w stronę stawu, a Kasprowy odwiedzić w drugiej części dnia. Skręcam więc na południe i już po chwili ponownie wchodzę do lasu. Po drodze mijam tabliczkę z ostrzeżeniem przed lawinami. Cóż, przejście w stronę stawu jest nimi zagrożone, dlatego trasa, która prowadzi w stronę Czarnego Stawu zimą ma czasem inny przebieg niż latem. Szlak do Czarnego Stawu – ostrzeżenie przed lawinami. Zadrzewiony odcinek nie jest długi. Mija parę minut i ponownie wędruję przez otwartą przestrzeń, mając przed sobą rozległe tereny Doliny Czarnej Gąsienicowej. Normalnie, szlak prowadzi dość wysoko ponad dnem doliny, po zboczu Małego Kościelca. I to właśnie ten odcinek jest narażony na osuwanie się śniegu. Zimą często chodzi się więc niżej, w pobliżu Czarnego Potoku Gąsienicowego. Dziś nie ma jednak takiej potrzeby i wszyscy wędrują po letniej wersji trasy. Niebieski szlak w stronę Czarnego Stawu. Dziś zagrożenie lawinowe jest niewielkie, więc wszyscy chodzą jego standardową, letnią wersją. Odcinek wzdłuż zboczy Małego Kościelca jest niemal płaski i nie sprawia żadnych problemów. Trzeba tylko uważnie stawiać kroki, bo wydeptana ścieżka jest wąska, a zbocze po lewej nieco strome. Lepiej nie stracić równowagi i nie upaść w tamtą stronę. Gdy do stawu zostaje około 200 metrów, czeka mnie jeszcze kawałek umiarkowanie stromego podejścia. Zwalniam i powoli zdobywam wysokość, aż w końcu teren ponownie robi się płaski. Idę jeszcze przez moment po w miarę równym terenie i po chwili stroję już nad zamarzniętą taflą jeziora. Niewielkie podejście kawałek przed dojściem nad brzeg Czarnego Stawu. Czarny Staw Gąsienicowy nawet zimą cieszy się sporą popularnością i nie jest rzadkością trafić tu na dziesiątki innych turystów. Dziś mam jednak nieco szczęścia, choć nie przeczę, że sam mu trochę pomogłem. Wyruszyłem wcześnie, a tempo mojego marszu jest dość szybkie, więc w nagrodę mam całą okolicę dla siebie. Tylko gdzieś w oddali widzę skiturowca samotnie podchodzącego na Zawrat, ale poza tym – tylko ja i góry dookoła. Schodzę na skutą ponad półmetrowym lodem taflę i przez chwilę napawam się widokami. Tu są jeszcze ładniejsze niż wcześniejsze, oglądane z Hali Gąsienicowej. Szczyty są bliżej, wyglądają na większe i potężniejsze. Niektóre, na przykład opadający tu niemal pionowymi ścianami Kościelec, potrafią zrobić naprawdę spore wrażenie. Zimą nad Czarnym Stawem Gąsienicowym – widoki po lewej stronie. Zimą nad Czarnym Stawem Gąsienicowym – widoki na wprost. Zimą nad Czarnym Stawem Gąsienicowym – widoki po prawej stronie. W tym miejscu wspomnę, że podejście nad Czarny Staw było dziś dla mnie tylko wstępem do bardziej ambitnej wycieczki. Chciałem zdobyć leżące poza szlakiem Żółtą Przełęcz i Żółtą Turnię (są zaznaczone na powyższych zdjęciach), jednak to już cele dla bardziej zaawansowanych i lepiej wyposażonych turystów, więc ich opis w niniejszym tekście pominę. Jak ktoś jest zainteresowany, to niech klika w powyższy link i zapozna z osobnym artykułem, gdzie dość dokładnie opisuję prowadzące tam drogi i występujące na nich trudności. Powrót na Halę Gąsienicową W drogę powrotną ruszam po tej samej trasie, którą przybyłem nad staw. Jeśli nie mamy ochoty przechodzić przez wysokie, wyrastające w okolicy szczyty lub przełęcze, to innej opcji po prostu nie ma. Schodzę z tafli, wychodzę kilka metrów nad brzeg, a potem ruszam w dół Doliny Czarnej Gąsienicowej. Najpierw umiarkowanie nachylonym zboczem, a później już dość beztrosko, długim trawersem po wschodnim stoku Małego Kościelca. Teraz nie jestem tu już sam, więc od czasu do czasu muszę wyminąć się z kimś zmierzającym w przeciwnym kierunku lub wyprzedzać osoby idące wolniej. Po koniec tego odcinka wchodzę jeszcze na moment do lasu. Po paru minutach ponownie staję na skraju Hali Gąsienicowej, przy opisywanym wcześniej rozdrożu. Tu żegnam się z niebieskim szlakiem i przeskakuję na żółty. Kasprowy Wierch – wejście zimą od Hali Gąsienicowej Szczyt Kasprowego Wierchu widać stąd już całkiem dobrze. Wydaje się blisko, jednak droga tam wcale nie będzie taka szybka. Minięty przed chwilą drogowskaz podaje czas 1:20h. Szeroką, uczęszczaną zarówno przez pieszych, jak i narciarzy ścieżką ruszam na zachód, przez rozległy, porośnięty kosodrzewiną teren Doliny Gąsienicowej. Jest koło południa, a górujące na bezchmurnym niebie słońce przygrzewa tam mocno, że chętnie pozbyłbym się mojej grubej, zimowej kurtki. Żółtym szlakiem przez Dolinę Gąsienicową. W tle widać szczyt Beskid – jednej z najłatwiejszych dwutysięczników do zdobycia na terenie Tatr. Po chwili marszu żółtym szlakiem, ścieżka łączy się z kolorem czarnym i teraz, przez jakiś czas, będą mnie wspólnie prowadzić przez dolinę. Teren na tym odcinku jest w miarę płaski i niezbyt wymagający. Mam więc okazję sporo gapić się na wyrastające po lewej stronie ścieżki szczyty. Wysokie, pełne wdzięku szczyty po lewej stronie szlaku. Stąd największe wrażenie robi chyba piramida Kościelca widoczna w prawej części zdjęcia. Po kilkuset metrach, w okolicy dolnej stacji wyciągu narciarskiego, szlaki ponownie się rozdzielają. Czarny prowadzi ku zimą dość trudnej i zagrożonej lawinami Świnickiej Przełęczy, natomiast żółty skręca w prawo i zaczyna wspinać się po łagodnym zboczu Kasprowego. Początek podejścia wschodnim zboczem Kasprowego Wierchu. Ze względu na działający tu zimą stok narciarski, żółty szlak ma nieco inny przebieg niż latem. Wiedzie cały czas po południowej stronie wyciągu i odgrodzonej taśmą trasy zjazdowej. Przeważnie dość blisko niej, co mi osobiście trochę psuje klimat górskiej wędrówki. Zimą szlak na Kasprowy od Hali Gąsienicowej często prowadzi tuż przy trasie narciarskiej. Podejście od tej strony nie jest zbyt urozmaicone. Przez większość czasu nachylenie jest umiarkowane i pozwala na mozolne podchodzenie raczej bez konieczności robienia przerw. Widoki również są podobne: stok, wyciąg i powoli zbliżający się wierzchołek z dwoma dużymi budynkami (stacja kolejki linowej oraz obserwatorium meteorologiczne). Nietrudne, choć niezbyt urozmaicone podejście na Kasprowy Wierch. Stopniowo zaczyna wyrastać przede mną dość strome zbocze. Szczyt jest już niedaleko, choć widzę, że końcówka będzie nieco bardziej wymagająca. Chociaż, może jednak nie? W pewnym momencie zauważam, że ślady dzielą się na dwie części. Jedne prowadzą prosto do góry, przez tak zwany Kasprowy Kocioł, drugie obijają nieco w lewo, na dłuższe, choć łagodniejsze podejście. Nie zastanawiając się długo, wybieram pierwszą wersję. Jest bardziej stroma, ale w rakach nie powinna sprawić mi żadnego problemu. Innym rekomenduję jednak ten skręt w lewo. W sumie, to on jest tą „poprawną” i przy okazji bezpieczniejszą wersją szlaku. Ja poszedłem po prostu przez jakiś nieoficjalny skrót. Końcówka podejścia w wersji przez Kasprowy Kocioł. Im bliżej szczytu jestem, tym robi się stromiej. Marsz na wprost przeradza się w podchodzenie zakosami. Po paru minutach pojawia się również chłodny wiatr. Jeszcze niedawno chciałem zrzucać kurtkę, teraz zasuwam co się da i zakładam rękawiczki. W końcu docieram na grań, pod skrzyżowanie szlaków w pobliżu szczytu. To również tu znajduje się początek opadającej do Doliny Gąsienicowej trasy zjazdowej, na którą co chwilę wchodzą nowo przybyli narciarze. Dowozi ich wyciąg z doliny, a także kolejka linowa z Kuźnic. Gdy śniegu jest więcej, na Kasprowym działa też drugi stok na północno-zachodnim zboczu góry. Jednak póki co, ta zima nie należy do zbyt śnieżnych, więc wszyscy muszą się jakoś pomieścić w jednym miejscu. Pod szczytem Kasprowego Wierchu. Stąd dobrze widać kolejkę ludzi ciągnących na stok spod wyciągów. Ruszam dalej w kierunku wierzchołka. Najpierw zahaczam o okolice górnej stacji kolejki, a później wspinam się jakimś kolejnym, dziwnym skrótem pod obserwatorium. Tam odnajduję szczytową tabliczkę, a także charakterystyczną, kilkumetrową wieżę z dzwonem, który dawniej wykorzystywano do nadawania sygnałów przy złych warunkach pogodowych. Ze szczytu Kasprowego mam dziś świetny widok na dziesiątki szczytów dookoła. Panorama jest bardzo zróżnicowana. Są tu góry zarówno polskie, jak i słowackie. Po lewej stronie dominują skaliste wierzchołki Tatr Wysokich, natomiast po prawej przeważają łagodnie zaokrąglone szczyty Tatr Zachodnich. Z kolei, gdy spojrzę na północ, widzę nieco osamotniony Giewont oraz równie wyobcowaną Babią Górę w oddali. Kasprowy Wierch – widoki z okolic górnej stacji kolejki linowej. Obserwatorium meteorologiczne na Kasprowym. Szczyt Kasprowego Wierchu. Tabliczka szczytowa oraz początek zielonego szlaku w kierunku Kuźnic. W tle dobrze widoczne Giewont i Babia Góra. Kasprowy Wierch – panorama Tatr Wysokich. Kasprowy Wierch – panorama Tatr Zachodnich. Zejście z Kasprowego do Kuźnic Po zrobieniu tu dłuższej przerwy i nacieszeniu widokami, postanawiam schodzić. Początek zielonego szlaku odnajduję bez problemu. Tabliczka stoi w pobliżu budynku obserwatorium, a poza tym, dobrze widzę podchodzących na szczyt ludzi. Ruszam więc po prostu tą samą ścieżką w poprzednim kierunku. Początek zejścia z Kasprowego Wierchu do Kuźnic. W oddali całkiem nieźle widoczne szczyty Beskidu Żywieckiego: Babia Góra oraz Pilsko. Niemal od razu zaskakuje mnie ilość śniegu, jaka znajduje się po tej stronie góry. W niektórych miejscach wywiało go do samej skały. Jakże inaczej było tu jeszcze parę tygodni temu, kiedy z powodu ponad metrowych zasp śniegu musieliśmy zawrócić przed szczytem. Jeden z niewielu odcinków blisko przepaści, jakie znajdują się na tym szlaku. W pewnym momencie mam dość rysowania rakami o kamienie i postanawiam je ściągnąć. Co prawda teraz przyczepność nie jest już tak dobra, ale przy ostrożnym schodzeniu, buty spokojnie dają radę. Górny odcinek szlaku wiedzie w pobliżu nieczynnego teraz wyciągu w Dolinie Goryczkowej, przeważnie po kamienistym zboczu. Tu jest nieco stromo, choć bardziej odczuwa się to wchodząc pod górę niż wracając. Później ścieżka trochę łagodnieje i zaczyna się długa seria nieregularnych zakosów, które sprowadzają mnie w okolice Suchej Czuby – mało wybitnego, choć dość charakterystycznego szczytu (a właściwie wygląda to jak kilka sąsiednich wierzchołków) na jednej z grani Kasprowego. Schodząc niemal cały czas mam dobry podgląd na Giewont. Fragment szlaku z widokiem na Suchą Czubę. Powoli zaczyna pojawiać się coraz więcej kosodrzewiny. Zimą w okolicach Suchej Czuby można trafić się kilka niezbyt fajnych, stromych odcinków. W zależności od warunków danego dnia, przejście tam może być albo banalnym spacerkiem, podczas którego nawet nie zauważa się trudności (tak, jak na przykład dzisiaj), albo trudniejszą przeprawą, wymagającą sporej ostrożności (taką sytuację miałem z kolei wybierając się poprzedniej zimy na Czerwone Wierchy). Później jednak wszystkie trudności się kończą. Stopniowo pojawia się coraz więcej roślinności, a nachylenie szlaku coraz bardziej łagodnieje. W końcu trafiam poniżej linii lasu i pokonuję ostatni odcinek dzielący mnie od Myślenickich Turni, gdzie znajduje się stacja przesiadkowa kolejki na Kasprowy Wierch. To mniej więcej połowa drogi. Zejście do Myślenickich Turni. W lewej części zdjęcia można dostrzec wagonik kolejki linowej. Stacja przesiadkowa mniej więcej w połowie drogi na Kasprowy. Dalszy odcinek przez dłuższy czas wiedzie szeroką, leśną drogą. Nie ma tu wielu urozmaiceń, które warto by opisywać. Jest płasko, łatwo, a drzewa przesłaniają większość widoków. Leśny odcinek szlaku poniżej Myślenickich Turni. Po kilkunastu minutach w lesie wychodzę na chwilę na dość długą polankę, z której mam podgląd na kilka wzniesień w reglowej części Tatr. Nie trwa to jednak długo – kilkaset metrów i znów jestem między gęstymi drzewami. Podczas zejścia odwiedzam jedną wylesioną polanę z widokiem na kilka reglowych pagórków. Mija kolejnych parę minut i trafiam na brzeg potoku Bystra, przy którym będę szedł już do samego końca tej wycieczki. Od pewnego czasu, równolegle do zielonego szlaku biegnie też jedna z otwartych na sezon zimowy nartostrad. Marsz nad brzegiem potoku Bystra. W pobliżu Kuźnic las się przerzedza, a na horyzoncie wyrasta Nosal. Stąd mam już niedaleko. Kilkaset metrów dalej szlak, którym idę łączy się z niebieską trasą prowadzącą od Kalatówek i Hali Kondratowej. Tu dookoła siebie mam już całkiem konkretny tłum. Nie wszyscy zachowują się rozsądnie. Tuż przed wejściem do Kuźnic byłem świadkiem sytuacji, jak jakieś zjeżdżające na sankach dziecko nie wyhamowało na oblodzonej drodze przed zakrętem, wyskoczyło na jednej z zasp i rozbiło się kilka metrów dalej. Widok na Nosal tuż przed wejściem do Kuźnic. Maszeruję w tym tłumku jeszcze krótką chwilę, a później trafiam między budynki na terenie Kuźnic. Wycieczka zakończona, zostało tylko jakoś wrócić do domu. Powrót Mimo, że rozszerzyłem tę wycieczkę jeszcze o parę nieopisanych tu, poza-szlakowych celów, w Kuźnicach udało mi się być dość wcześnie. Gdy kończyłem wędrówkę zegarek wskazywał kilka minut po 14-stej, więc o busik do Zakopanego nie było trudno. Parę już stało, wiec po prostu wsiadłem i praktycznie bez zbędnej zwłoki zostałem odwieziony w stronę dworca. Powrót do Krakowa też obył się bez komplikacji. Chwila czekania na autobus, zakup biletu, zajęcie miejsca i można jechać. Przez korki na Zakopiance i przy wjeździe do miasta trochę do zajęło (około 2,5 godziny), ale ponieważ w pojeździe było całkiem wygodnie, to nie widziałem powodów do narzekania. Kasprowy i Czarny Staw zimą – podsumowanie Zarówno warunki śniegowe, jak i pogodę miałem dziś bardzo dobre. Bez problemu udało się więc zrealizować wszystko, czego oczekiwałem od tej wycieczki. A jeśli chodzi o jej część dotyczącą zimowych odwiedzin Czarnego Stawu Gąsienicowego i Kasprowego Wierchu, to szczerze mogę ją polecić wszystkich tym, który dopiero zastanawiają się nad chodzeniem po Tatrach o tej porze roku, albo mają już nieco doświadczenia, lecz jeszcze w tych miejscach nie byli. Obie lokalizacje są bardzo ładne, łatwo dostępne i przy dobrych warunkach, stosunkowo bezpieczne. Jeśli pogoda sprzyja, a my mamy ze sobą odpowiedni sprzęt, to ciężko będzie się wpakować w jakiś większe tarapaty. Również wszystkie szlaki prowadzące do tych miejsc powinny być dość szybko przetarte nawet po dużych opadach. Jak już wspominałem we wstępnie, dla mnie Kasprowy Wierch był początkiem zimowego wędrowania po Tatrach. Czarny Staw też nie musiał długo czekać na odwiedziny. Od tamtej pory bardzo polubiłem tatrzańską zimę i w oba te miejsca zaglądam regularnie. Nic również nie wskazuje na to, by w przyszłości miało się to zmienić. Ich okolica oferuje naprawdę wiele miejsc, które można podziwiać w dołu, albo wręcz przeciwnie – czynić z nich cele dla swoich coraz ambitniejszych wycieczek. Mapa trasy opisanej w tym tekście:
Turystyczna Najkrótsza Preferuj jeden szlak Turystyczna Dowolny Szlak turystyczny Ścieżka dydaktyczna Szlak spacerowy Dowolny dodaj punkt odwróć trasę planuj automatycznie 72 Dodaj zdjęcie 8 Wysokość 1987 m Region Tatry Współrzędne Udostępnij Wskazówki dojazdu Przebiega tędy Zielony szlak turystyczny Kuźnice – Kasprowy Wierch Polecane trasy 5:14 h km z: Kasprowy Wierch do: Schronisko PTTK na Hali Ornak 6:12 h km z: Kasprowy Wierch do: Schronisko PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich Dopasuj polecane trasy Noclegi w okolicy | Meteor: Zakopane Kościelisko Murzasichle Małe Ciche Suche | Noclegi Zakopane Informacje Piękny film ukazujący przebieg szlaku: na Rusinową Polanę, Gęsią Szyję i Kasprowy Wierch Szlak z Kopy Kondrackiej na Kasprowy Wierch: Film z przejścia Film pokazujący: przebieg zielonego szlaku w 360° Kasprowy - Kuźnice Kasprowy Wierch przez Myślenickie Turnie: Kasprowy Wierch przez Myślenickie Turnie - zielony szlak, opis trasy. Zimowe wejście na Kasprowy ( Opis wejścia na Kasprowy Wierch przez Halę Gąsienicową w warunkach zimowych 1 2 Dodaj link do źródła przydatnych informacji Komentarze Trasy z regionu Trasy z miejsca pętla 4:18 h 11 km z: Rysy do: Štrbské Pleso 4:54 h km z: Sedielko (Lodowa Przełęcz) do: Tatranská Javorina 3:40 h km z: Kiry do: Witów 4:24 h km z: Tatranská Javorina do: Široké sedlo
Zastanawiacie się, czy warto iść z dziećmi w góry? Od czego zacząć? Które szlaki tatrzańskie będą dla nich odpowiednie? Nasze dzieci – 7-letnia Kalina i 10-letni Maciek zaczęli swoją przygodę z Tatrami od wejścia na Nosal i Wielki Kopieniec. Tego samego dnia! Pamiętacie pierwszy szczyt, który w życiu zdobyliście? Ja pamiętam. Było lato, druga połowa lat 80-tych, skończylam właśnie pierwszą klasę podstawówki i wyjechałam na pierwsze w życiu kolonie. Oprócz spacerów po okolicy i spływu Dunajcem, kadra zafundowała nam jedną bardziej ambitną wycieczkę: weszliśmy na Sokolicę. Do dziś pamiętam zmęczenie pomieszane z satysfakcją towarzyszące odpoczynkowi na górze. Pamiętam też, że następnego dnia wysłałam do rodziców kartkę, w której napisałam, że zdobyłam szczyt – nazwałam go szczytem moich możliwości. Potem w góry zaczęłam jeździć regularnie, po kilka razy w roku jeździłam w Bieszczady, Beskidy i Góry Świętokrzyskie, ale o ile dobrze pamiętam, wtedy na koloniach, wspinając się na tę moją pierwszą górę, zastanawiałam się za jakie grzechy, i obiecywałam sobie, że nigdy więcej, żadnych gór! Po co ludzie sobie to robią? Mniej więcej to samo usłyszałam ponad 30 lat później, towarzysząc Maćkowi i Kalinie w zdobywaniu ich pierwszego szczytu: Nosala. Widoki ze szlaku na Nosal Jadąc do Zakopanego wiedzieliśmy, że chcemy połazić po górach. Nie znamy zbyt dobrze Tatr, więc nie do końca byliśmy pewni, które szlaki będą nadawały się do wędrówki z dziećmi. Wiedzieliśmy za to, że doliny nam nie wystarczą, że chcemy pokazać dzieciakom świat widziany z góry. Przejrzeliśmy przewodniki, popatrzyliśmy na mapę, zerknęliśmy na blogi znajomych (specjalne podziękowania należą się tu specjalistom od Tatr – Kasi i Markowi z bloga Kasai), i zdecydowaliśmy, że na pierwszy ogień pójdzie Nosal. Nosal – pechowa góra Kiedyś Nosal był górą obleganą nie tylko latem, ale i zimą. Narciarska trasa powstała tutaj już w latach 50-tych i przez ponad pół wieku była najtrudniejszą trasą w Polsce – jedyną na której rozegrano Puchar Świata w narciarstwie alpejskim mężczyzn (w 1974 roku, więc nawet najstarsi górale mogą mieć problem, żeby to sobie przypomnieć). Paweł, jako jedyne dwie z ośmiu stóp miał nawet szansę zjechać z Nosala, tak mniej więcej pod koniec zeszłego wieku (jest jeszcze paru górali, którzy to mogą pamiętać). On w sumie wolałby o tym zapomnieć. Było to trzeciego czy czwartego dnia nauki jazdy na nartach. Nosal był cały oblodzony i tylko co kawałek wytworzyły się półki śnieżne, na których dawało się zahamować. Paweł umiał już co prawda po tych kilku dniach zakręcać, ale tylko w jedną stronę. Skończyło się zjazdem bardziej na tyłku niż na nartach, co w sumie, z perspektywy czasu, wydaje się dość zabawne. W dodatku przez oblodzenie i duże nachylenie stoku poszło całkiem szybko i sprawnie. Pawłowi jednak wtedy nie było do śmiechu i pod nosem przeklął tę górę. Jak się okazało skutecznie. Skomplikowana sytuacja prawna stoku (dół jest prywatny, góra leży już w Tatrzańskim Parku Narodowym a wyciąg jest w rękach Centralnego Ośrodka Sportu) spowodowała, że kompleks nie był remontowany i stopniowo popadał w ruinę. W końcu zamknięto go dla narciarzy w 2012 roku. Od tego czasu można jeździć tylko po oślich łączkach u podnóża stoku. Jako hamulcowego zmian wskazywano głównie na parkowych strażników. Mieli oni sprzeciwiać się koniecznym inwestycjom, co wiązałoby się choćby z wycinką drzew czy montażem urządzeń do naśnieżania. Ci twierdzili, że nie są przeciwko narciarzom, tylko chcą „dobrze ocenić tę kwestię”. Pod koniec 2018 roku w końcu dano zielone światło na zmiany i o ile wszyscy zainteresowani się dogadają (a życie pokazuje, że na Podhalu to jeszcze trudniejsze niż w innych częściach Polski), to niedługo narciarze wrócą na szczyt Nosala. A tak pozostaje nam letnia wędrówka po szlaku. Szlak na szczyt Nosala, co było dla nas trochę zaskoczeniem, przechodzi tuż obok nieczynnego wyciągu krzesełkowego. Dziesiątki tysięcy turystów przechodzą ledwie 30 metrów od urządzeń, które już od prawie 10 lat niszczeją na szczycie góry. Trudno je jednak dostrzec za linią drzew, a do schodzenia ze szlaków w Tatrzańskim Parku Narodowym nie zachęcamy. Nosal – gdzie zajrzeć przed wejściem na szlak? Nosal tym bardziej musiał się znaleźć na naszej liście szczytów do zdobycia, iż nasze mieszkanko od Golden Vacation Club było reklamowane jako apartament z widokiem na Nosal, a skoro górę mieliśmy za oknem, to nie mogliśmy przecież jej odpuścić. Poza tym Nosal to naprawdę łatwy szczyt, który oferuje piękne widoki Tatr. Dodatkowo początek szlaku jest w odległości spaceru od większości popularnych dzielnic Zakopanego. Odpada więc stanie w korkach, czy wydawanie pieniędzy na busy albo parking. Z naszego mieszkanka na Pardałówce wyszliśmy koło godz. 10. Pogoda była piękna, więc na piechotę doszliśmy do początku szlaku na końcu Bulwarów Słowackiego niedaleko Murowanicy. Te 2 kilometry przez miasto były dobrą rozgrzewką przed tym, co miało nas czekać. Dodatkowo rozpaliło w nas potrzebę ucieczki w góry. Zakopane w sezonie o tej porze staje bowiem w korkach. Zewsząd ciągną sznury samochodów, a na chodnikach na drodze do Kuźnic ustawiają się naganiacze ściągający kierowców na parkingi, zarzucający przy okazji piechurów ofertą nie do odrzucenia – podwózki busikiem pod kolejkę na Kasprowy Wierch (całe 1,5 km). Ten piękny krajobraz kulturowy tak nas zmotywował, że darowaliśmy sobie wizytę przy Tamie pod Nosalem powstrzymującej wody potoku Bystra oraz spacer po zespole dworsko-parkowym im. hrabiego Władysława Zamojskiego, w którym znajduje się główna siedziba Tatrzańskiego Parku Narodowego. Rozważaliśmy jeszcze powrót w tę okolicę w inny dzień, ale niestety nie zdążyliśmy. A szkoda, bo w Kuźnicach za darmo można nie tylko pospacerować po parku, ale też zobaczyć dwie wystawy. Jedna to kolekcja wypchanych zwierząt Antoniego Kocyana, druga poświęcona jest rodzinie Zamoyskich i historii ich związków z Zakopanem. Wstęp na obie jest bezpłatny. Nieco dalej w Kuźnicach jest też bacówka Andrzeja Staszla „Furtka”. Podobno wyrabia on jedne z najlepszych oscypków w Zakopanem i okolicach. Cóż – nas wzywały góry, zajrzymy kolejnym razem. Nosal – rodzinny szczyt na pierwsze wspinanie Tuż za wejściem na szlak i budką Tatrzańskiego Parku Narodowego (jednorazowy bilet do Parku: 5/2,5 zł (normalny/ulgowy), zaczęło się strome podejście. Wspinając się po kamieniach i korzeniach raz po raz słyszeliśmy od dzieci: „Mama, poczekaj!”, „Nie mam siły”, „Nie idę dalej, wracamy!”, „Nie dam rady, daleko jeszcze?” a także kilka zdań na temat sensowności górskich wędrówek. Zwłaszcza Kaliny nie były w stanie przekonać piękne widoki, towarzyszące nam prawie przez całą drogę, ani to, że wśród otaczających nas tłumów, było sporo dzieciaków młodszych od niej, nawet – na oko – 4-letnich. Szczęśliwie w całym tym narzekaniu więcej było chęci narobienia hałasu niż faktycznego braku sił. Już po mniej więcej 45 minutach – według strzałki na dole droga na szczyt zajmuje 50 minut – byliśmy u celu, na wysokości 1206 m Nie było łatwo zdobyć wygodne miejsce z widokiem. Nosal mimo stromego podejścia, jest stosunkowo łatwy do zdobycia, stąd jego popularność także wśród rodzin z dziećmi, a co za tym idzie, tłumy na szlaku i na samej górze. Szlak ma kilometr długości, a różnica wysokości to 250 metrów. Do płaskich więc nie należy, ale w sumie to bardzo optymalna dawka wysiłku dla ambitnych mniejszych lub już trochę zmęczonych życiem i wychowaniem potomstwa większych piechurów. I tak, gdy w końcu udało nam się usiąść, napić zimnej wody i rozejrzeć wokół, w oczach Maćka i Kaliny dostrzegliśmy błysk – połączenie zmęczenia z dumą i z zachwytem tym, co widzą. Wiedzieliśmy już, że wracać będziemy dłuższą drogą, i że nasza pierwsza rodzinna wycieczka w góry na pewno nie będzie ostatnią. Entuzjazm 1206! Nosal – gdzie ruszyć po zdobyciu szczytu? Nasz wstępny plan zakładał powrót przez Jaszczurówkę, lub, jeśli nie dopisałaby pogoda (albo humory), do Kuźnic. Jednak po dość stromym zejściu na Nosalową Przełęcz, widząc dzieci w znakomitych humorach i prawie bezchmurne niebo zdecydowaliśmy, że idziemy jak najdalej, póki starczy nam sił i zapału. Pozostaliśmy więc na zielonym szlaku, z którego na Nosalowej Przełęczy skręciliśmy na żółty szlak w stronę Polany Olczyskiej, gdzie ze szczytu Nosala dotarliśmy po mniej więcej 30 minutach przyjemnego spaceru. No dobrze, tuż szczytem jest fragment, który wywołał u jednej Pani okrzyk: „o Jezus Maria, za żadne skarby tam nie wejdę”, ale chwilę później przeszła tamtędy czeska rodzina z dziećmi z lekkim porażeniem mózgowym, więc naprawdę da się przy odrobinie wysiłku. Polana Olczyska stanowiła niegdyś centrum Hali Olczysko, która w XVIII wieku należała do górali z Białego Dunajca. Stało na niej wtedy około 20 budynków, z których do obecnych czasów zachowały się trzy. Tak przynajmniej wyczytaliśmy w internecie, sami minęliśmy jedną chałupę i nie mamy pojęcia, gdzie się schowały pozostałe dwie. Dziś wydaje się, że budynki musiały stać naprawdę blisko siebie, ale to tylko wrażenie. Polana od tamtych czasów zdążyła mocno zarosnąć i, co za tym idzie, jest teraz znacznie mniejsza. Na Polanie znów mamy do podjęcia decyzję: powrót – jak zakładaliśmy początkowo – zielonym szlakiem do Jaszczurówki, albo – i na taką opcję się zdecydowaliśmy – podejście na Wielki Kopieniec (1328 m Wydawało się, że to bardzo łatwa rzecz po zdobyciu Nosala – podobna różnica wysokości (280 m, bo Polana jest na wysokości 1048 m ale drugi szczyt tego samego dnia był dla nas dalej i wyżej niż się spodziewaliśmy. Za to, ku naszemu zaskoczeniu, dzieciaki zniosły tę część trasy zdecydowanie dzielniej niż wejście na Nosal. Sam Wielki Kopieniec można ominąć idąc wprost na Polanę Kopieniec, my jednak uznaliśmy, że skoro już tu jesteśmy, to szkoda by było nie zdobyć drugiego tego dnia szczytu. Od Polany Olczyskiej to jakieś 40-50 minut dość intensywnego podejścia i dodatkowe 10 minut wspinaczki na sam szczyt – to ta część, którą można pominąć, ale zdecydowanie polecamy zacisnąć zęby, otrzeć pot z czoła i wdrapać się na Wielki Kopieniec. Widoki są fenomenalne a ludzi zdecydowanie mniej niż na Nosalu. Dalej było już z górki, i to dosłownie. Przez Polanę Kopieniec zielonym szlakiem zeszliśmy do Toporowej Cyrhli, gdzie na swojej pętli czekał na nas autobus linii „11”. Odjechał ledwie kilka minut później, prawie zgodnie z rozkładem. Przez chwilę nawet pomyśleliśmy, że kupno tygodniowego biletu rodzinnego i oparcie swoim podróży po Zakopanem na publicznym transporcie nie było takim złym pomysłem. Ale kilka kolejnych dni miało nam pokazać, że tu się jednak myliliśmy. Zanim jeszcze zeszliśmy do Cyrhli, po drodze kupiliśmy Maćkowi i Kalinie w budce TPN książeczki GOT czyli Górskiej Odznaki Turystycznej. Na początku udawali, że zupełnie im nie zależy na punktach, i wcale nie zamierzają wracać w góry, jednak już pod koniec wyjazdu domagali się zdobycia ostatnich punktów dzielących ich od pierwszej odznaki, a żal, że nie wróciliśmy do wejścia na szlak na Nosal po pieczątkę pozostał w nich do dzisiaj. Więcej o tym czym jest GOT i jak zdobywać odznaki przeczytacie w naszym poprzednim wpisie. Jeśli ominęliście bacówkę w Kuźnicach, to możecie nadrobić oscypkowe braki tuż przed zejściem ze szlaku w Cyrhli. Jest tam bacówka, ale mimo że mijaliśmy ją w czasie tego wyjazdu dwukrotnie (drugi raz wracając z Rusinowej Polany), to jakoś ani razu się w niej nie zatrzymaliśmy. Gdybyście tam zajrzeli, to podzielcie się w komentarzach wrażeniami! Trasa: Murowanica – Toporowa Cyrhla | Za gościnę w Zakopanem dziękujemy Golden Vacation Club należącym do Holiday Travel Center – firmy z ponad 20-letnim doświadczeniem w oferowaniu produktów wakacyjnych najwyższej jakości.
Kasprowy Wierch wznosi się na wysokość 1987 m Za sprawą wybudowanej tu kolei linowej z Kuźnic szczyt jest łatwy do zdobycia. To najczęściej odwiedzana góra w polskich Tatrach. Słynie z przepięknych krajobrazów, a zimą także licznych nartostrad. Podziel się :) Kasprowy Wierch góruje nad Doliną Bystrej i Doliną Suchej Wody Gąsienicowej po polskiej stronie oraz Doliną Cichą po słowackiej. Jest doskonałym punktem docelowym dla osób, które chciałyby spojrzeć na świat z perspektywy niemal 2 tysięcy metrów, a także dla tych, którzy mają aspirację, by wybrać się gdzieś dalej graniami Tatr. Na szczycie znajduje położone najwyżej w Polsce Wysokogórskie Obserwatorium Meteorologiczne. A kilkadziesiąt metrów poniżej wybudowano górną stację kolei linowej z Kuźnic. W budynku, prócz poczekalni dla osób korzystających z kolejki, znajduje się restauracja, kiosk, przechowalnia nart, toaleta oraz zimowa stacja TOPR. Jak daleko jest na Kasprowy Wierch? – Zielonym szlakiem z Kuźnic na szczyt Na Kasprowy Wierch można dojść na kilka sposobów. Najpopularniejsza i zarazem najłatwiejsza trasa to zielony szlak prowadzący z Kuźnic przez Myślenickie Turnie. Droga w jedną stronę ma 6,4 km i na wejście trzeba liczyć mniej więcej 3 godziny i 13 minut, a na zejście 2 godziny 18 min (czas podany wg i jest to wyłącznie szacunek). Najpopularniejsza i zarazem najłatwiejsza trasa to zielony szlak prowadzący z Kuźnic przez Myślenickie Turnie Szlak rozpoczyna się tuż pod dolną stacją kolei linowej na Kasprowy Wierch. Droga w pewnym momencie jest dość stroma, a łączna różnica wysokości, jaką trzeba pokonać między Kuźnicami a szczytem, to niemal tysiąc metrów, dokładnie 996 metrów. Trasa początkowo wiedzie Doliną Bystrej i Doliną Kasprową. Nie ma bardzo stromych podejść, a droga jest szeroka i przyjemna nawet dla niezaprawionych w górskich wędrówkach turystów. Trudniej i ciekawiej zaczyna być w okolicy Myślenickich Turni, na których znajduje się też pośrednia stacja kolejki linowej. W budynku są ławki dla turystów oraz można stamtąd podziwiać przepiękne widoki na okoliczne góry. Od tego momentu szlak staje się węższy i bardziej stromy. W dole zaczynają się ukazywać piękne widoki na Dolinę Kondratową i górujący nad nią Giewont, a w oddali – przy dobrej pogodzie – można zobaczyć nawet Babią Górę w Beskidzie Żywieckim. Jak wjechać na Kasprowy Wierch koleją linową? Na Kasprowy Wierch można wjechać koleją linową z Kuźnic. Kolej startuje z wysokości 1027 m docierając niemal na szczyt (około 28 m poniżej, czyli na wysokość 1959 m Wagoniki pokonują odległość 4261 metrów w zaledwie 15 minut. Podróż podzielona jest na dwa odcinki. Turyści muszą przesiąść się na Myślenickich Turniach do drugiego wagonika. Ma to związek z koniecznością lekkiej zmiany kierunku, bo kolejka linowa może jechać tylko w linii prostej. Po drodze z okien wagoników roztaczają się przepiękne widoki na hale, lasy, górskie szczyty i ostre granie, a wydobywający się z głośników głos przewodnika opowiada tatrzańskie historie i ciekawostki. Zobacz! Więcej informacji na temat Kolei linowej na Kasprowy Wierch Co zobaczyć na szczycie Kasprowego Wierchu? Jeśli zamierzasz wjechać na Kasprowy Wierch i zjechać z niego koleją linową, pamiętaj, że masz na szczycie jedynie 1 godzinę i 40 minut. To wystarczający czas na to, by zdobyć szczyt, a także przespacerować się kawałek po grani w stronę Beskidu (2012 m Co zatem można zrobić na szczycie w tak krótkim czasie? Wejść na szczyt Kasprowego Wierchu, skąd roztaczają się przepiękne panoramy Tatr. Spacer z górnej stacji kolejki w obie strony zajmie około 20 minut. Zobaczyć najwyżej położony budynek w Polsce – Wysokogórskie Obserwatorium Meteorologiczne. Pójść na spacer po grani w kierunku Suchej Przełęczy i dalej, docierając na Beskid (2012 m Przy dobrej pogodzie taki spacer w obie strony zajmuje około 30 minut (1,4 km w dwie strony). Wypić herbatę z przepięknym widokiem i zjeść obiad w najwyżej położonej w Polsce restauracji Poziom 1959 (1959 m Zejść pieszo do Kuźnic. Trasa w dół z Kasprowego Wierchu zajmuje około 2 godzin i 21 minut Na Kasprowy Wierch koleją linową – informacje praktyczne Dolna stacja kolei linowej znajduje się w Kuźnicach 14. Nie ma możliwości dojechania tu samochodem prywatnym. Najbliższe parkingi znajdują się w okolicy ronda Jana Pawła II (Parking 2, ul. Mieczysława Karłowicza, lub obok ul. Bronka Czecha). Do Kuźnic można dojść pieszo z centrum Zakopanego (od parkingu 1,4 km) lub skorzystać z jeżdżących po tej trasie busów lub taksówek. Kolej Linowa na Kasprowy Wierch czynna jest cały rok z okresowym wyłączeniem kolejki na przegląd techniczny (najczęściej w listopadzie). Wagoniki kursują co 10 minut, w przypadku gorszych warunków atmosferycznych i niskiego ruchu turystycznego – co 30 minut. Pierwszy wjazd odbywa się o a ostatni wjazd o w sezonie zimowym, a w lipcu i sierpniu nawet o Bilet najlepiej kupić przez Internet, szczególnie jeśli podróżujemy w weekendy lub w sezonie. Pozwoli to zaoszczędzić czas, unikając stania w kolejce. Bilety dostępne są też w biletomatach PKL na terenie Zakopanego oraz w Biurach Obsługi Klientów w Kuźnicach i pod Gubałówką: Ze względu na wymogi sanitarne bilety na kolej są imienne. W przypadku zakupu kilku biletów dane pobierane są od jednego pasażera. Przed wejściem do wagonika obsługa sprawdza tożsamość, dlatego trzeba mieć ze sobą dowód osobisty, paszport, legitymację szkolną lub aplikację mDokumenty. Koszt biletu na przejazd kolejką linową na Kasprowy Wierch w dwie strony wynosi 65 zł (ulgowy) i 79 zł (normalny). Z kolei przejazd tylko w górę 55 zł (ulgowy), 69 zł (normalny). W cenie biletu znajduje się także wejście do Tatrzańskiego Parku Narodowego. Bilet na sam zjazd można kupić wyłącznie w kasie górnej stacji kolejki. W Kuźnicach w dolnej stacji kolejki linowej trzeba być 15 minut przed godziną odjazdu wskazaną na bilecie. Koleją linową można podróżować z wózkiem dziecięcym. Jednak wędrówka po szlaku na szczycie jest utrudniona z uwagi na kamieniste i nierówne podłoże. Za przewóz wózka nie pobierane są dodatkowe opłaty. W przypadku silnego wiatru kolejka nie kursuje, a turyści otrzymują zwrot 100% ceny biletu. Na Kasprowy Wierch pieszo – informacje praktyczne Zielony szlak na Kasprowy Wierch startuje z Kuźnic, tuż obok dolnej stacji kolei linowej na Kasprowy Wierch. Na wejście i zejście zielonym szlakiem z Kuźnic na Kasprowy Wierch trzeba przeznaczyć około 5 godzin i 31 minut (12,8 km). Wędrując z dziećmi warto zarezerwować więcej czasu. Samo zejście to około 2 godzin i 15 minut (czas według Pamiętaj! Jeśli planujesz zjechać koleją linową, kup bilet wcześniej i dobrze zaplanuj czas wędrówki. Kasprowy Wierch znajduje się na wysokości niemal 2 tysięcy m warunki pogodowe tam panujące mogą diametralnie różnić się od tych na dole. Dlatego zadbaj o odpowiednią odzież i przygotowanie. Kasprowy Wierch leży na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego. Wstęp do parku jest płatny: 3 zł (ulgowy), 6 zł (normalny). W sprzedaży są także bilety 7-dniowe: 15 zł (ulgowy), 30 zł (normalny). Wpis dla Państwa przygotowali Magda i Jacek Zbieraj, podróżujący blogerzy:
wejscie na kasprowy z dzieckiem